Tłem powstania była fatalna wówczas sytuacja społeczna na Górnym Śląsku. Niestabilność nowej, republikańskiej władzy niemieckiej targanej rewolucyjnymi wiatrami, zdemoralizowane masy żołnierzy wracające z frontów i lokowane w tych stronach, kryzys gospodarczy i zubożenie ludności wywołane wojną światową, wzbierający agresywny nacjonalizm i w końcu „wyrośnięcie” za miedzą państwa narodowego, z którym mniej lub bardziej identyfikowała się większość Górnoślązaków - z tym musieli mierzyć się będący u władzy Niemcy.
Ludność popadała niezależnie od swoich wysiłków we wspomnianą biedę, a nastawieni propolsko musieli liczyć się także z terrorem policyjnym (z uwagi na liczne strajki i manifestacje obowiązywał tzw. stan oblężenia - nietykalność osobista została zawieszona), napadami ze strony zdemoralizowanych żołnierzy Grenzschutzu (straży granicznej złożonej w dużej mierze z byłych frontowców) i nacjonalistycznych tzw. freikorpsów - paramilitarnych ochotniczych bojówek zwożonych z całej Rzeszy.
Życie Ślązaków wyglądało coraz marniej i coraz bardziej opresyjnie.
Czarę goryczy przelała pacyfikacja górników kopalni „Mysłowice” 15 sierpnia 1919, kiedy to robotnicy w towarzystwie rodzin stawili się po wypłaty, które w tamtych czasach często były wypłacane z opóźnieniem, a wartość pieniądza była bardzo niestabilna; normą były też masowe zwolnienia. Wielotysięczny tłum wzburzony długim oczekiwaniem ruszył w kierunku dyrekcji, na co strażnicy zareagowali strzałami, od których zginęło dziesięć osób. W takiej atmosferze spora część narodu była gotowa na wszystko.
Tymczasem polski ruch oporu szykował się od kilku miesięcy do uderzenia.
Przykładowo, w lipcowym napadzie na pociąg niemieckiej armii na postoju w Tychach udało się zdobyć ok. 100 karabinów; organizowane były paramilitarne obozy i tajne szkolenia. W połowie sierpnia miała odbyć się w Strumieniu na oswobodzonym (tzw. austriackim) Śląsku Cieszyńskim narada dowódców organizacji ruchu konspiracyjnego - Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska (POW GŚ).
Nie doszło do niej, ponieważ w dniu planowanych obrad kurierzy „peowiaków” i zastępcy najwyższego dowódcy Alfonsa Zgrzebnioka zostali ujęci przez niemiecką policję; sam Zgrzebniok przebywał wtedy w Polsce. Wobec tego stanu rzeczy część gremium dowódczego znajdującego się po „austriackiej” stronie granicy poleciło dowódcom powiatowym w Rybniku i Pszczynie rozpoczęcie akcji zbrojnej - miało ono rozlać się dalej, co udało się tylko w niewielkim stopniu (poza wymienionymi głównie powiat katowicki i tarnogórski).
W ten sposób - wśród zamieszania i niepewności - rozpoczęła się historia powstań śląskich.
Początkowo samowolnemu rozkazowi przeciwstawiło się oficjalnie „właściwe” Dowództwo POW GŚ - to znaczy ci jego członkowie, których do wieczora 16 sierpnia nie zdołała aresztować tajna policja - jednak stojąc przed faktami dokonanymi Zgrzebniok i spółka wzięli odpowiedzialność za akcję. Także rybnicki dowódca z początku nie przyjął rozkazu; inaczej postąpił komendant powiatu pszczyńskiego Alojzy Fizia.
To ta ziemia ruszyła do boju jako pierwsza.
Tego dnia wypadki potoczyły się błyskawicznie - zmobilizowano bojowników, otwarto składy ukrywanej broni (m.in. na Czułowie i Glince). W Sali Ludowej przy kościele Marii Magdaleny w Tychach zaprzysiężono naprędce około 200 kolejnych członków POW GŚ. Wraz z nimi lokalny oddział urósł do ponad 500 ludzi; po 100-300 peowiaków były w stanie wystawić też Łaziska, Pszczyna, Suszec, Zgoń, Mikołów, Wyry z Wilkowyjami, Bojszowy, Kobiór i Urbanowice z Paprocanami. Dawało to w regionie łącznie siły wielkości pułku - przy dobrej organizacji i zaopatrzeniu być może byłyby nie do zatrzymania, jednak jedynie co drugi z tych około dwóch tysięcy chłopa miał do dyspozycji jakąkolwiek broń palną.
O godzinie 23 zajęto znienacka tyską pocztę (jak wspominał jeden z uczestników rajdu, nocnego stróża poczęstowano „łaskotliwym upominkiem” od którego poczerwieniał na twarzy), urząd gminy i dworzec. Atmosferę chwili dobrze oddaje relacja jednego z tyskich Niemców o tym, jak buntownicy mieli zwodzić lokalnych urzędników twierdzeniami, że za kilka godzin na Śląsk wejdzie przez Wisłę osławiona „błękitna armia” gen. Hallera.
Niebawem dołączyli do nich towarzysze z Czułowa, a między północą i trzecią w nocy toczyły się boje na Paprocanach - pierwsza bitwa powstań śląskich, w której po rozbrojeniu strażników folwarku na Urbanowicach uzbrojonym głównie w kosy i widły buntownikom udało się spacyfikować połowę stacjonującej tam kompanii Grenzschutzu (druga połowa wyruszyła w kierunku Czułowa na wieść o ujawnieniu się tam groźnych „band”).
„Radość była wielka - ale co dalej?”
Na Paprocanach udało się zdobyć dzięki wsparciu przybyłemu z Tychów spore ilości karabinów, a nawet cztery działa polowe; rankiem 17 sierpnia powstańcy wjechali do tej drugiej miejscowości w atmosferze triumfu, ale i konsternacji - nie bardzo było wiadomo, co czynić dalej, a posiłki regularnej niemieckiej armii były już w drodze.
Lokalne dowództwo odesłało część sił na rekonesans w kierunku Miedźnej, a po południu udało się odebrać rozkaz o wycofaniu się w kierunku Kobióra; w drodze, na wysokości Rubli natknięto się na pociąg pancerny przeciwnika i doszło tam do dramatycznego odwrotu przez lasy - od Pszczyny i Gostyni przebijała się niemiecka piechota, od której około 300 powstańców opędzało się rzucanymi po lesie granatami i ewakuując się w kierunku Oświęcimia.
Walczący na terenie obecnego powiatu mikołowskiego nie dali rady z uwagi na przybycie wozów pancernych oraz lotnictwa, które ostrzeliwało później Tychy. W popołudnie 17 sierpnia przybyły sporej liczbie posiłki ze stacjonujących w Pszczynie regularnych jednostek Reichswehry, z którymi jednak na tym terenie nie było już komu walczyć - okoliczni peowiacy uciekli bądź wróciło do domów chowając broń.
Całe powstanie toczyło się dalej jeszcze kilka dni, głównie w powiatach rybnickim i dzisiejszych wschodnich dzielnicach Katowic; z uwagi na brak posiłków z Polski, niedobór amunicji i przygniatającą przewagę Niemców głównodowodzący POW GŚ nakazali zakończyć całą akcję, a tabuny konspiratorów uszły na Śląsk Cieszyński i za Wisłę, gdzie na terytorium nowopowstałej Rzeczypospolitej czekali na kolejną okazję, by - jak miał powiedzieć swego czasu tyski dowódca peowiaków Stanisław Krzyżowski. -„zastąpić tę czarną wroną naszym orłem białym”, co miało miejsce niemal równo rok później.
Przy opracowaniu materiału autor korzystał z "Tychy - monografia historyczna" (2014), wyd. UM Tychy.
Może Cię zainteresować:
Zaczęło się w Tychach. Rocznica wybuchu I powstania śląskiego z rajdem KTK Gronie
Może Cię zainteresować: