Mieszkańcy Tychów przez kolejny sezon mogą korzystać ze stacji napraw rowerów znajdujących się w mieście. Niestety kolejny rok z rzędu wychodzi na jaw, że niektórzy nie potrafią uszanować wspólnego dobra. Miasto zamiast przeznaczyć pieniądze na budowę nowej stacji napraw, musiało zapłacić ponad 13 tys. złotych na naprawy serwisowe. W 2021 roku miasto za naprawy zapłaciło 29 tys. złotych. - Zerwana lub porysowana okleina, rozbite szybki przy pompce rowerowej, urwane rączki, brak uchwytów na wysięgnikach, wycięte węże, odcięte narzędzia, a nawet uszkodzenia manometru – wymienia co ostatnio zostało naprawione Artur Kruczek, dyrektor Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów.
Co ciekawe podobne uszkodzenia odnotowano w zeszłym roku - Rozbita szyba przy pompce rowerowej, urwana rączka, brak uchwytów na wysięgnikach, wycięty wąż, a nawet uszkodzenia manometru - wyliczała Agnieszka Kijas, rzecznik Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach. Ukazuje to brak poszanowania do wspólnego dobra, na które składają się wszyscy mieszkańcy. Bardzo często można zauważyć dzieci, które bawią się elementami stacji oraz rodziców, którzy nie zwracają swoim pociechom uwagi, dlatego pracownicy MZUiM apelują o czujność i reakcje na akty wandalizmu – Koszty konserwacji i napraw w tym roku przekroczyły już 13 tys., a do końca sezonu pozostało jeszcze kilka miesięcy. Dlatego apelujemy do mieszkańców o czujność i reagowanie na akty wandalizmu – informują pracownicy MZUiM.
W rozmowie z tyskim Oficerem Rowerowym zapytaliśmy go o niszczenie stacji rowerowych w mieście. Liczba dewastacji z roku na rok – rośnie, czy maleje?
- Właśnie jest to dziwne, bo najpierw nie było ich wcale, później pojawił się taki okres, że było ich znacznie więcej. Znowu po naprawie była przerwa, a w ubiegłym roku to się nasiliło. I nie wiem, czy to jest po prostu efekt siedzenia w domu po kwarantannie i chęć wyżycia się młodzieży, czy zrobienia komuś na złość, bo tak naprawdę to ma służyć nam wszystkim, więc jeżeli to zniszczymy, to sami sobie robimy krzywdę. Poza tym każda naprawa kosztuje, więc za kwotę napraw, którą wydano w ubiegłym roku na same stacje rowerowe, mogłyby powstać prawie dwie kolejne. Szanujmy to, co mamy, a dzięki temu będziemy tę infrastrukturę mogli dalej rozwijać. Jeżeli nie będziemy tego szanować i w kółko będzie trzeba naprawiać, to pojawia się pytanie czy potrzebujemy w ogóle na przykład ładnych i szklanych wiat przystankowych? Czy nie wystarczy jakaś konstrukcja lekka blaszana, która będzie „debiloodporna”. Na której ktoś będzie mógł się wyżyć, uderzyć pięścią i najwyżej wgniecie blachę. Tylko czy takiego miasta chcemy? - odpowiedział Michał Kasperczyk. Sprawdź całą rozmowę.