W sklepach spożywczych można zauważyć pierwsze efekty podwyżek cen. W zależności od rodzaju produktu, podwyżki zaczynają się od kilku, a kończą na kilkudziesięciu procentach. Obecnie najgorzej jest w warzywniakach, gdzie rachunek w porównaniu z grudniem może być wyższy o ponad 50%.
- Wiele cen poszło w górę. Papryka była za 13,50 zł, dziś kosztuje już 17,50 zł. Za sałatę trzeba było zapłacić 3,50 zł, a obecnie już 6 zł. Jedynie cena banana spadła z 6 na 4 złote, ale nie jest już najświeższy - mówi nam sprzedawczyni z warzywniaka.
Inne ceny również poszybowały w górę, choć nie jest to tak widoczne. Jak wyjaśnia nam sprzedawczyni, kilka miesięcy temu kapusta biała była sprzedawana za główkę, teraz, by ujednolicić wagę i tym sposobem zaoszczędzić, cena została ustalona za kilogram. Właściciel warzywniaka wyrównuje ceny na podstawie faktury. Dlatego ceny gotowych produktów również ulegają kilkunastoprocentowym podwyżkom.
- Nasi klienci kupowali kiedyś surówkę z czerwonej kapusty za 4,5 zł. Od stycznia cena to 5 złotych - dodaje.
Podwyżki nadejdą z nową dostawą towarów
Jednak dla większości klientów sieci spożywczych i hurtowni zmiany cen nie są jeszcze dostrzegalne. Jak tłumaczy nam kasjerka z Żabki, dopiero po nowej dostawie towaru klienci "dostaną po kieszeniach".
- Na razie nic się nie zmieniło, ceny są takie same. Dostawa będzie na dniach, dopiero wtedy podwyżki będą zauważalne. Podejrzewam, że najbardziej widoczny wzrost cen będzie na alkoholach - wyjaśnia kasjerka.
Podobna sytuacja jest w piekarniach. Ostatnie podwyżki były tam na przełomie września i października 2021 r. i jak mówi nam sprzedawczyni, dopiero w lutym będzie można zauważyć zmianę, gdy na cenę przełoży się wzrost kosztów za ogrzewanie i prąd.
O realne efekty podwyżek zapytaliśmy także w aptece, jednak jak stwierdziła farmaceutka, ceny leków refundowanych są zmieniane średnio co dwa miesiące, więc trudno w takim przypadku mówić o jednoznacznym wzroście cen.
IKEA i zakłócenia w łańcuchach dostaw
Pierwsze niepokojące oznaki z sieci IKEA pojawiły się jesienią 2021 roku, wówczas klienci skarżyli się na opóźnienia w dostawach produktów. Przedsiębiorstwo tłumaczyło się, że ma to związek z pandemią, i spowodowanym nią zakłóceniem w łańcuchach dostaw oraz zwiększonym popytem na ich produkty. Po kilku miesiącach klienci zauważyli pierwsze podwyżki cen produktów.
– Podobnie jak w przypadku wielu innych branż, jako IKEA wciąż borykamy się ze znacznymi ograniczeniami w transporcie międzynarodowym i dostępie do surowców, co skutkuje wzrostem kosztów, a prognozy dotyczące nadchodzących miesięcy nie przewidują zatrzymania się tego procesu. Podejmujemy ten trudny krok już teraz, aby mieć pewność, że będziemy w stanie realizować nasz cel, jakim jest tworzenie lepszego życia codziennego dla wielu ludzi oraz aby chronić naszą konkurencyjność i odporność – powiedziała w rozmowie z dlahandlu.pl Anita Ryng, dyrektorka ds. komunikacji IKEA Retail w Polsce.
Podwyżki cen będą różniły się w poszczególnych krajach w zależności od lokalnej presji inflacyjnej i dostępności surowców. Jednak Polska w tym przypadku może okazać się jednym z liderów najwyższych cen.
- IKEA podwyższy w 2022 roku ceny średnio o 9 procent na całym świecie . W Polsce wzrost może sięgnąć nawet 40 procent - napisał na Twitterze Janusz Piechociński, były wicepremier.