Przykry sylwester w Leśnym Pogotowiu. Zwierzęta zginęły z powodu fajerwerków

Sylwester to najbardziej znienawidzony przeze mnie dzień w roku - opowiada Jacek Wąsiński, który od 29. lat prowadzi Leśne Pogotowie. Tym razem z powodu fajerwerków w ośrodku zginęły dwie sarny, czapla oraz gawron.

Leśne Pogotowie - Jacek Wąsiński
Leśne Pogotowie

Leśne Pogotowie to ośrodek rehabilitacji, w którym dzikie zwierzęta dochodzą do siebie m.in. po wypadkach drogowych, osieroceniu czy uwolnieniu z rąk kłusowników. Niektóre wracają na wolność, inne zostają tam do końca życia.

Jacek Wąsiński prowadzi Leśne Pogotowie od 1993 roku, a pomaga mu w tym przede wszystkim żona. Ośrodek znajduje się w Mikołowie i działa ze wsparciem Nadleśnictwa Katowice, którego pracownikiem jest założyciel, Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach oraz Krakowie, a także lokalnych samorządów.

Zwierzęta zginęły z powodu fajerwerków

- Sylwester to najbardziej znienawidzony przeze mnie dzień w roku - opowiada Jacek Wąsiński. - Spędzam go z żoną i zwierzętami. Nasz ośrodek to prawie trzy hektary terenu, które musimy obejść i wszędzie zajrzeć.

Kiedy wielu Polaków hucznie witało rok 2022, na terenie Leśnego Pogotowia rozgrywał się prawdziwy dramat. Około 300 zwierząt pogrążyło się w niewyobrażalnym strachu.

- Proszę spróbować sobie wyobrazić, że jest noc, cisza i spokój, a nagle ze wszystkich stron zaczyna dochodzić huk oraz rozbłyski światła. Zwierzęta tego nie rozumieją, nie można ich przed tym ostrzec ani przygotować. To trwa dwadzieścia minut, czasem pół godziny, choć niektórzy widocznie tak cieszą się z narodzin Jezusa, że zaczynają już w Boże Narodzenie - denerwuje się Wąsiński.

Tym razem w ośrodku zginęło czworo podopiecznych - dwie sarny, czapla oraz gawron.

- Sarny były przygotowywane do tego, aby wrócić na wolność. Trafiły do nas po wypadkach drogowych. Całe stado się spłoszyło i poobijało. Czapla była z nami kilka lat i wcale nie była stara, zginęła w czasie największego hałasu. Gawron tak samo. Oba ptaki miały poważnie uszkodzone skrzydła i opiekowaliśmy się nimi w ośrodku - wyjaśnia Wąsiński.

Kilka lat temu w Leśnym Pogotowiu leczono rybołowa, który należy do drapieżnych i bardzo rzadkich ptaków. Niestety w sylwestra zaplątał się w siatkę i skręcił kark.

„Jak ktoś wróblem się urodził, to kanarkiem nie umrze”

Od kilku lat coraz głośniej wybrzmiewają apele, aby w noc sylwestrową nie używać fajerwerków. Założyciel Leśnego Pogotowia przyznaje, że ma wspaniałych sąsiadów, którzy to rozumieją. Nie gryzie się jednak w język, kiedy mówi o „osobach niereformowalnych”.

- Powiem wprost - to debile, ale jak ktoś wróblem się urodził, to kanarkiem nie umrze… nie obrażając wróbla oczywiście, bo to piękny i pożyteczny ptak - ocenia Jacek Wąsiński. - Nie mam pretensji o to, że ktoś się bawi, ale jeśli ta zabawa wyrządza komuś krzywdę, to nie powinno jej być w ogóle. Ludzie, którzy tego nie rozumieją, nie nadają się do życia w społeczeństwie – dodaje.

Warto podkreślić, że z powodu fajerwerków cierpią nie tylko zwierzęta, ale również osoby autystyczne, starsze oraz dzieci.