Winny nie tylko COVID
Samorządowe statystyki wykazują, że w latach 2010 – 2018 przyrost był dodatni; pod koniec tego okresu różnica byłą minimalna (około 1700 zgonów oraz urodzeń). Na obecną sytuację wpływ miała oczywiście także szalejąca pandemia, jednak w 2021 roku zmarło niemal dokładnie tyle samo osób co w 2018, a wskaźnik narodzin spadł do niecałych 900 noworodków. W tym roku bilans za trzy minione kwartały wygląda bardzo podobnie.
Tychy tracą nowych obywateli w dużej mierze przez ucieczkę mieszkańców na przedmieścia, co jest trendem dotyczącym niemal wszystkich centrów miejskich. Jeśli ,,w przyrodzie nic nie ginie", szukać ,,zguby" należałoby w ościennych powiatach - miejscowościach w rodzaju Kobióra czy Wyr. Przeżywają one z uwagi na atrakcyjne tereny i ceny działek boom budowlany i demograficzny - przybywają tam i zakładają rodziny mieszkańcy nie tylko Tychów, ale też np. Katowic. Miasto zwykle dalej służy mieszkańcom takich satelit za centrum usługowo-rozrywkowe i miejsce pracy, jednak nominalnie traci ,,dusze".
Tychy na tle spisu powszechnego
– Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, iż w Tychach jest zameldowanych 118 tys. osób, jednak w Narodowym Spisie Powszechnym odnotowano, iż w Tychach mieszka 124 tys. osób. Jest nas zatem o 6 tys. osób więcej niż mówią to dane statystyczne. A informacje ze spisu należy potraktować jako wiarygodne, bo przecież każdy dokonywał wpisu i wprowadzał dane zgodne ze stanem rzeczywistym. Problem w tym, że te 6 tys. osób, które w Tychach nie są zameldowane, nie płacą w Tychach podatku. Myślę, że musimy podjąć starania, przeprowadzić jakąś akcję, na wzór innych miast, aby trafić do tych kilku tysięcy osób – informował prezydent Dziuba
Dane o meldunku są niemiarodajne
Wiele osób przeprowadzając się nie zmienia danych meldunkowych - przepisy o obowiązku meldunku stają się coraz bardziej martwym prawem i to na tyle, że na poważnie rozważano w ostatnich latach ich usunięcie. Dobrym przykładem mogą być pracownicy tymczasowi (polscy i zagraniczni) przebywający czasowo lub nawet tacy, którzy postanowili zostać w Tychach. Po prostu ciężko jest zostać zameldowanym na wynajętym mieszkaniu, pokoju czy kwaterze - stanowi to ryzyko dla właściciela nieruchomości w razie ewentualnych problemów z lokatorem lub gdy po prostu zmieni zdanie i zechce ich wysiedlić. Nie inaczej sprawa wygląda z pozostałymi osobami wynajmującymi mieszkania od osób prywatnych.
Jak w istocie wygląda przyrost naturalny wśród ,,de facto" tyszan oraz ile dokladnie osób mieszka na terenie miasta? Bardzo ciężko jest to zmierzyć. Należałoby zastosować ostre rygory, przymus i skrupulatne weryfikowanie danych przez urzędy - a na to ani obywatele, ani państwo nie mogą (i zapewne nie powinni) sobie pozwolić.
UM Tychy/ak