Co to było! Potrzeba było aż siedmiu (maksymalna możliwa liczba - do czterech zwycięstw) spotkań, by wyłonić drugiego spośród finalistów tegorocznej PHL. Rywalizacja w półfinałach skończyła się wynikiem 4:3 dla drużyny GKS-u; w decydującym meczu wygrała 2:1 po tym, jak w poprzednim spotkaniu zdołała o włos - w dogrywce - wyrównać bilans do 3:3 (wynik meczu 5:4 dla GKS) i nie stracić szansy na awans w turnieju.
Tym samym trójkolorowi i oświęcimianie spotkali się w tym sezonie łącznie aż trzynaście razy. Ostatecznie to tyszanie zmierzą się w sobotę na Stadionie Zimowym z innym tradycyjnym derbowym rywalem - GKS-em z Katowic, który wyeliminował zaprzyjaźnionego z tyszanami urzędującego mistrza i lidera tabeli - Cracovię. Zamiast meczu przyjaźni szykuje się więc kolejny deathmatch, walka na śmierć i życie. Czy "tyscy" są na to gotowi? Co tu dużo mówić -
środowy mecz był tak zacięty, że bramkarz tyszan Olaf Bizacki zatrzymał raz pędzący krążek głową (!).
Po meczu zgromadzeni pod stadionem fanatycy GKS witali go oklaskami i skandowali jego imię w atmosferze triumfu i wielkiego podziwu. Bohater spotkania w świetle flar prosił kibiców, by na finale urządzili na trybunach "piekło".
Czy tyscy hokeiści wytrzymają jednak nieustanne napięcie? Miejmy nadzieję, że tak - i że żywiołowa tyska publika pomoże im jak zwykle hucznym dopingiem, ale nie weźmie słów o piekle na trybunach zbyt dosłownie. Niektórzy krewcy fani dali się niestety porwać agresji na meczu z GieKSą pod koniec grudnia w półfinale Pucharu Polski w Oświęcimiu.
Przypomnijmy - tyscy i katowiccy awanturnicy ruszyli wtedy na widowni w swoją stronę szarpiąc się ze szpalerami ochrony, a próbujący ich opanować porządkowi rozpylili gaz pieprzowy, co przeszkadzało we wznowieniu gry i niemal zerwało spotkanie. Wszyscy fani trójkolorowych dostali przez tamte ekscesy zakaz wstępu na finał, w którym gracze GKS mimo wszystko ograli grającą na swoim terenie Unię.
W środę ponownie upokorzyli rywala na jego arenie - Unia ma prawo czuć coś w rodzaju klątwy.
A skoro już o przeznaczeniu mowa, przypomnijmy że w zeszłym roku tyszanie po równie zaciętej półfinałowej rywalizacji ulegli rywalowi właśnie w siódmym, "ostatecznie ostatecznym" spotkaniu półfinału. Tomáš Fučík nie krył ulgo związanej z odwróceniem tego fatum.
Często w hokeju mówimy dużo o bramkach czy błędach. Na czarną robotę rzadko ktokolwiek zwraca uwagę. Z tego meczu do końca życia zapamiętam ofiarną interwencję Olafa Bizackiego – mówił po meczu zawodnik GKS Tychy.
Pierwszy mecz wielkiego finału tegorocznego sezonu Polskiej Hokej Ligi między GKS-ami z Tychów i Katowic rozpocznie się w sobotę (25 marca) o 17:45 na Stadionie Zimowym w Tychach. Mecz można oglądać w systemie PPV na polskihokej.tv.
Unia Oświęcim – GKS Tychy 1:2 (1:0, 0:2, 0:0), PO 4:3 dla GKS
1:0 Dariusz Wanat – Tommi Laakso (06:52)
1:1 Alexandre Boivin – Bartosz Ciura – Jean Dupuy (31:42)
1:2 Roman Szturc – Filip Komorski – Olaf Bizacki (36:45)
Może Cię zainteresować: