Dokładnie 28 grudnia oficjalnie nastąpiła kluczowa zmiana w hokejowym GKS-ie Tychy. Z klubem pożegnał się dotychczasowy trener Krzysztof Majkowski, a na jego miejsce sprowadzono człowieka, który w tym sporcie cieszy się dużą renomą. Wystarczy wspomnieć jego trzy mistrzowskie tytuły z Unią Oświęcim.
- Zdajemy sobie sprawę, że nowy trener będzie potrzebował trochę czasu na wprowadzenie swojej filozofii, ale jesteśmy przekonani, że już w najbliższych spotkaniach odmieni obliczę zespołu - mówił wówczas na konferencji prasowej prezes Tyskiego Sportu Krzysztof Woźniak.
Zmienili trenera, a wyniki po staremu
62-letni Rosjanin podjął się bardzo trudnego wyzwania. Czasu na treningi nie ma zbyt wiele, a musi jak najszybciej na tyle poukładać drużynę, aby wróciła na odpowiednie tory. Walka toczy się o jak najlepsze miejsce na koniec sezonu zasadniczego, aby potem mieć łatwiejszą drogę w fazie play-off. GKS jak zawsze celuje najwyżej, czyli w mistrzostwo Polski.
Na razie powodów do optymizmu jest niewiele. Tyszanie w 2022 roku rozegrali już dwa spotkania i w obu zostali pokonani. Pierwsze potknięcie jeszcze można zrozumieć, bo GKS Katowice we własnym lodowisku to rywal z najwyższej półki, a podopieczni Sidorenki dzielnie walczyli do końca. W regulaminowym czasie gry było 3:3, a katowiczanie zwycięskiego gola strzelili w dogrywce.
Dwa dni później wydawało się, że nowy trener odniesie pierwsze zwycięstwo. GKS Tychy podejmował niżej notowaną Energę Toruń, z którą wygrał poprzednie spotkania w tym sezonie. Skończyło się jednak niespodzianką.
Pierwsze bramki padły dopiero w drugiej tercji i wtedy torunianie dwukrotnie umieścili krążek w bramce. GKS jednak zerwał się w ostatnich kilku minutach trzeciej tercji. Kontaktowego gola strzelił Jean Dupuy, a niespełna dwie minuty przed końcem do remisu doprowadził Michael Cichy.
Tyszanie znowu przystąpili do dogrywki, która tym razem skończyła się bez bramek. Zarządzono więc rzuty karne, w których hokeiści GKS-u zmarnowali wszystkie okazje i musieli przełknąć gorycz czwartego meczu bez zwycięstwa.
- Ten rok nie zaczął się dla nas najlepiej. Na rozpoczęcie dwie porażki i podział punktów na wyjeździe w Katowicach i u nas w domu. Oba te spotkania powinniśmy wygrać, a tak się jednak nie stało. Od niedawna uczymy się nowego systemu gry. Mamy nadzieję, że w dalszej części sezonu to po prostu zaprocentuje. Na razie są to dla nas nowości, więc staramy się ich nauczyć i wdrożyć do gry. W związku z tym mieliśmy niewiele czasu na przyswojenie tego wszystkiego praktycznie z dnia na dzień - mówi na oficjalnej stronie bramkarz Kamil Lewartowski.
Pechowa seria ma coraz poważniejsze konsekwencje w tabeli. Tyszanie już spadli na czwarte miejsce, a za chwilę mogą wylądować jeszcze niżej. Piąta Cracovia ma tyle samo punktów, a szóste Energa traci jedynie siedem punktów.